6/30/2014

porównanie trzech filtrów 50+: Avene | Bioderma PhotodermMAX | BiodermaPhotodermSPOT

Witajcie,
kwestia filtrów ochronnych jest sporna, głównie jeżeli chodzi o ich skład lub wartość ochronną SPF. Mimo tego lekarze dermatologii zalecają bezwzględną ochronę przed słońcem. Z tego głównie powodu przygotowałam na dziś wpis, w którym porównam trzy filtry dostępne w aptekach. Uważam, że każdy z nich zasługuje choć na chwilę uwagi. Zanim zacznę, chciałabym zaznaczyć, że mimo małej pojemności opakowań, każde z nich używałam przez około miesiąc, co uważam za ogromny plus ku wydajności. Choć zawsze przy wyborze jestem świadoma, że efekty używania filtru widać dopiero później. Zapraszam :)


Jak wspomniałam filtry znajdują się w próbkach o pojemności 5 ml. To jednak wcale nie przeszkadza, bo każdy z produktów wystarcza na ponad miesiąc używania. Opakowania są podobne, więc wspólnie mogę stwierdzić, że są one raczej wygodne w użyciu, choć pod koniec produktu było mi ciężko wydobyć go do końca. Dodatkowo musiałam uważać, ponieważ filtry tak jakby wyciekały z opakowania i większość znajdowała sie w zakrętce, co nieco utrudniało nakładanie.


Filtr francuskiej firmy Avène znajduje się w mojej kosmetyczce najdłużej i to jego używałam pierwszego. Producent zapewnia, że jego produkt jest przeznaczony do wrażliwej i suchej skóry, nie zawiera parabenów, ani nie jest komedogenny, czyli nie powoduje zaskórników, a także jest hipoalergiczny. Produkt skierowany jest do mojego typu cery, a podczas jego używania nie zauważyłam uczulenia, czy powstawania wyprysków. Mimo tego filtr nie spodobał mi się na tyle bym kupiła jego pełnowymiarową wersję, czego przyczyną jest głównie powodowane przez krem świecenie się. Stosowany pod makijaż nie gwarantował mi matu, który lubię, a wręcz przeciwnie - twarz świeciła się mimo zastosowania pudru ryżowego (klik). Zdarzało się, że filtr również bielił twarz.


Filtr firmy Bioderma z przedstawionej trójki wypadł najlepiej i to jego polubiłam najbardziej, przede wszystkim dlatego, że sprawdzał sie idealnie pod makijażem (przed zastosowaniem nakładam krem Avène (klik)). Po jego nałożeniu skóra była wyciszona oraz zmatowiona. Krem przeznaczony jest do skóry wrażliwej o bardzo jasnej karnacji i piegach, jest hipoalergiczny i fotostabilny, a także wodoodporny i niekomedogenny. On oraz drugi produkt od Biodermy nie bielił twarzy, a także szybko się wchłaniał.


Drugi, a zarazem ostatni, z filtrów Biodermy skierowany jest do skóry narażonej na przebarwienia, spowodowane leczeniem laserowym lub kuracją przeciwtrądzikową. Krem jak jego poprzednik również jest hipoalergiczny, niekomedogenny oraz fotostabilny. Także łagodzi skórę twarzy, nie gwarantuje jednak zmatowienia, więc w moim przypadku sprawdził się średnio, dlatego klasyfikuje go na drugim miejscu. 

Filtry na mojej suchej, alergicznej, a momentami nawet atopowej skórze poddawanej kuracji przeciwtrądzikowej sprawowały się różnie, a najlepszym z nich był Bioderma PhotodermMAX. Nie wiem jak każdy z nich sprawdzi się choćby na tłustej lub mieszanej skórze, dlatego jeżeli jesteście posiadaczkami jednej z nich polecam dać im szansę :) 

A jakie są Wasze typy? Co o nim myślicie? 
Pozdrawiam.

6/26/2014

ulubiony odcień nude | lakier Golden Rose Rich Color no.10

Witajcie,
chciałabym Wam dziś pokazać jeden z moich ulubionych lakierów, a mam ich troszkę. Wiem, że dla niektórych takie odcienie są pozbawione wyrazu, a wiele moich znajomych mówi, że taki kolor nieładnie wygląda na ich paznokciach. U mnie jest całkowicie inaczej - uwielbiam ten kolor. Jest w nim coś takiego, że za każdym razem gdy moje paznokcie są nim pomalowane mam wrażenie, że całość przedstawia się po prostu bardzo elegancko i schludnie. Ten konkretny lakier wyróżnia coś jeszcze - zapraszam!


Buteleczka to standard dla serii Rich Colour, a jej pojemność wynosi 10,5 ml. Lakiery tej serii charakteryzuje także wygodny duży pędzelek i możliwość pomalowania jednej warstwy, choć w większości odcieni potrzeba dwóch warstw - tak jak w tym egzemplarzu. Dla mnie ogromnym plusem tego lakieru jest także jego trwałość, gdzie śmiało mogę mówić o pięciu dniach. Po tym czasie można zrywać go w całości z paznokcia, czego jednak nie polecam, ze względu na niszczenie się płytki. Wracając do meritum - same zobaczcie jak wygląda :)




Mnie urzekł już dawno. Nie ważne czy na długich, czy na krótkich paznokciach, uważam, że wygląda przepięknie ♥

Co o nim myślicie? Piszcie :)
pozdrawiam.

6/23/2014

pomadka KOBO Fashion Colour no. 114 Drop Of Wine

Witajcie,
dość dawno temu Alicja zaciekawiła mnie kolekcją pomadek Fashion Colour firmy KOBO Professional, którą pokazała tutaj. Nie zapomniałam o tym jak bardzo spodobał mi się jeden z kolorów i podczas ostatniej promocji w drogerii Natura, która właśnie dotyczyła zakupu pomadek, wzięłam odcień Drop Of Wine, a także droższą pomadkę innej firmy, którą pokaże Wam w następnym poście. Zobaczcie same jak szminka sprawdziła się u mnie, zapraszam :)


Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się stylistyka opakowania, które swoim wyglądem przypomina mi droższe szminki niedrogeryjnych marek. Pośród szeregu plusów, wygląd produktu ma według mnie jeden minus - bardzo szybko się brudzi, albo to moja wina :)


Pomadka ma także inne minusy, miedzy innymi to, że wysusza usta. Przed zastosowaniem pomadki moje usta były dość nawilżone, jak na moje teraźniejsze możliwości, po około czterech godzinach, bo tyle wytrzymała pomadka bez jedzenia i picia, kiedy zmyłam ją całkowicie z ust nie były one już w tak dobrej kondycji - nie był to jednak stan krytyczny, a lekkie wysuszenie. Wadą są także grudki, których nie widać w sztyfcie pomadki, a na ustach już tak. 


Kolor mnie jednak nie zawiódł, choć w głębi duszy myślałam, że będzie on bardziej winny (bo tak obiecywał producent). Bardzo lubię tą pomadkę mimo tak wielu wad. Według mnie jest to bardzo dzienna propozycja dla nieco mocniejszego makijażu ust, a lekkiego makijażu oka. 

Co o niej myślicie? Piszcie :)
pozdrawiam.

6/18/2014

edycja limitowana Catrice no.C01 Paralilac

Witajcie,
nie za dużo piszę ostatnio takich postów? To raczej dlatego, że od jakiegoś czasu nieustannie kupuje coraz więcej nowych lakierów, które chciałabym Wam pokazać, a nóż kiedyś doczekają się recenzji :) Póki co pozostaje mi, i Wam, napawać się efektem jaki zostawiają po sobie. Zapraszam!




Lakier ma w sobie lekki shimmer (bardzo drobny brokat), który rzeczywiście widać nie tylko w buteleczce. Mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, myślę, że wygląda on dość efektownie. Bardzo lubię ten kolor, choć nie przypadł mi szczególnie do gustu.

Co o nim myślicie? Piszcie :)
Pozdrawiam.

6/15/2014

kolczyk: tragus ♥

Witajcie,
każda ingerencja w naturę budzi we mnie wątpliwości - kolczyki, tatuaż czy choćby soczewki. Choć opcja ostatnia jest mało inwazyjna, coś takiego jak piercing czy tatuowanie ciała są już dla mnie bardziej kontrowersyjne. Choć nie wystrzegam się przed nimi i wszystkie z nich dotyczą mnie, lub będą dotyczyć :) Dzisiejszy post jest więc moją chwalipiętną (?) zachcianką, w której chciałabym Wam pokazać moje ostatnie przekłucie i opisać conieco dla mniej zaznajomionych. Zapraszam!


Zacznę może od samego bólu jaki towarzyszy przekłuciu. Nie mogę jednogłośnie stwierdzić czy to boli czy nie, ponieważ każdy z nas ma inny stopień bólu. Będąc w tym temacie, mnie bolało dość mocno, ale do wytrzymania :) Pani, która przekłuwała chrząstkę zaznaczyła, że dużo bardziej boli jej przekłucie niż skóry, jak w przypadku normalnych kolczyków. Dodam, że przekłuwałam się w profesjonalnym salonie tatuażu i piercingu (tutaj), a koszt to 70 złotych razem z kolczykiem.
Jest dokładnie tydzień i dwa dni po przekłuciu, i już prawie nic mnie nie boli. Początkowo ucho w miejscu kolczyka było opuchnięte, później wkoło zrobił się lekki siniak, a później zaczęła gromadzić się taka brzydka wydzielina. Ale to wszystko było normalne, więc nie miałam się czym martwić. Obecnie mogę już spokojnie spać na lewej stronie, bez narzekania na ból, dotykać się po uchu, nawet wkładać słuchawki, choć wciąż tego unikam ze względu na bakterie. Przez pierwsze trzy dni przemywałam przekłucie wodą utlenioną - Octenisept'em - dzięki czemu nie mam teraz żadnego zakażenia. Wciąż budząc się rano kolczyk jest jakby sklejony, dlatego muszę go poruszać, co troszkę boli, ale nie ma tragedii.

Podsumowując, jeżeli lubicie takie przekłucia i macie ochotę na jedno z nich to serdecznie polecam, bo przy odrobinie ostrożności i dzięki odpowiedniej opiece ze strony salonu nie złapiecie żadnego zakażenia ani niczego tym podobnego :)

Pozdrawiam.

6/08/2014

lakier Sally Hansen Sugar Coat no. 800 Lick-O-Rich

Witajcie,
czarny lakier to jednak to co lubię najbardziej - nieważne czy zwykły, matowy, czy piaskowy jak ten. Dziś pokaże Wam jeden z moich ulubionych czarnuchów, czyli lakier Sally Hansen Sugar Coat no. 800 Lick-O-Rich, który gwarantuje piaskowy efekt i mega nasyconą czerń, ale ma jedną podstawową wadę. Zapraszam :)


Zacznę od buteleczki, która jest ogromna, ale jak przystało na tą markę jest to standard. Tutaj jest to aż prawie 12 ml. Co przykuwa uwagę to nalepka z podstawowymi informacjami z przodu, która jest chropowata i ma taką fajną strukturę, dzięki której wiadomo jaki lakier znajduje się w środku. Brawa dla marketingowców - buteleczka przyciąga uwagę. Drugi punkt za nazwę, którą za nic nie mogę wymyślić co znaczy. Może Wy wiecie - piszcie, bo jestem strasznie ciekawa :)


Ogromnym atutem lakieru jest zdecydowanie intensywność koloru, który jest chyba najczarniejszym kolorem z jakim miałam styczność. Dodatkowo mam wrażenie, że piaskowy efekt potęguje tą czerń, co ogromnie mi się podoba. Jednak jedną podstawową wadą tego lakieru jest jego trwałość, czyli około jeden dzień - nie odpada z paznokcia, jednak po tym dniu wszystkie końcówki są już starte i nie wygląda to estetycznie. Mimo wszystko myślę, że zasługuje na uwagę.

Zakupiony na kosmetykizameryki.pl, więc nie wiem jak z jego dostępnością w szafach Sally Hansen.



Co o nim myślicie? Mnie urzekł 
Pozdrawiam,

6/05/2014

lakiery Rimmel by Rita Ora no. 703 White Hot Love&203 Lose Your Lingerie


Witajcie,
skuszona nową ofertą podpisaną z Ritą Orą przez markę Rimmel zakupiłam dwa lakiery, których kolorów jeszcze nie miałam. Seria 60sec była mi już wcześniej znana, ale nie byłam nią zachwycona, mimo to skuszona również promocją zakupiłam je w ramach testu i właśnie przyszłej recenzji dla Was. Zapraszam :)


no. 203 LOSE YOUR LINGERIE
Z zakupionej dwójki jest to mój ulubieniec. Ma śliczny kolor, który od razu rzucił mi się w oczy w rimmelowskiej szafie - piękny pastelowy róż. Nieco boję się takich kolorów, ponieważ podbijają opaleniznę i wszystkie widoczne żyłki na moich rękach, ale ten tak nie robi - jest neutralny. Oba lakiery mają w sobie malutkie drobinki, które widać dopiero po dokładnym przyjrzeniu się paznokciom lub buteleczce. Dodatkowo ten wykazuje dużo większą trwałość, w granicach 3 dni, i krycie, dwie warstwy bez prześwitów.  


no. 703 WHITE HOT LOVE
Biały lakier kojarzy mi się z podstawówką, kiedy malowałam paznokcie korektorem z koleżankami. Z tym jest podobnie - efekt korektora zagwarantowany. Najważniejszą wadą jest jednak to, że lakier słabo kryje, choć dwie warstwy wystarczą, ale z prześwitami, i wydaje się ciężki, może dlatego, że jest bardzo gęsty. Trwałość jest natomiast podobna w obu lakierach i również ładnie wygląda na paznokciach, ale już nie tak jak poprzednik.




 Co o nich myślicie? Moim zdecydowanym ulubieńcem jest różowy Lose Your Lingerie :)
Pozdrawiam.

6/02/2014

błoto do włosów od Bielenda Afryka SPA

Witajcie,
podczas ostatnich zakupów w Rossmannie, natrafiłam na to dziwne coś. Pierwszy raz spotykałam się z taką formą kosmetyku, do włosów, więc pokonała mnie ciekawość :) Efekty są dość dziwne i niepodziewane, ale zobaczcie sami. Zapraszam!


Forma podania produktu zdecydowanie nie jest moją ulubioną. Przeważnie kiedy dochodzi do aplikacji mam mokre ręce i nie mogę sobie poradzić z tą saszetką, przez co nie zużywam całości i dość dużo się marnuje, a tego nie lubię bardzo.


Od producenta: Błoto do włosów z glinką ghassoul przeznaczone jest do pielęgnacji włosów: słabych, zniszczonych i wypadających oraz dotkniętych problemem nadmiernego przetłuszczania się. Błoto wykazuje dogłębne właściwości oczyszczające oraz detoksykujące włosy i skórę głowy, reguluje nadmierne wydzielanie sebum, wyraźnie wpływa na kondycje i wygląd włosów.

W składzie znajduje się między innymi wspomniana glina (Maroccan Lava Clay), olej avocado (Persea Gratissima Oil), olej arganowy (Argania Spinosa Karnel Oil), olej kokosowy (Cocos Nucifera Oil), witamina B3 (Niacinamide), witamina B5 (Calcium Pantothenate), witamina E (Tocopheryl Acetate), szereg substancji przeciwdziałających sebum (np. Sodium Ascorbyl Phosphate), witamina B6 (Pyridoxine Hydrochloride), substancja zmiękczająca włosy (Cyklopentasiloxane), a także substancja renatłuszczająca (Dimethiconol). Negatywnymi składnikami są dwa silikony - Methylisothiazolinone i Methylchloroisothiazolinone, oraz alergen - Hexyl Cinnamal.


Konsystencja jest bardzo płynna i dosłownie ucieka między palcami, ale wystarczy podzielić zawartość saszetki na małe części i od razu jest łatwiej. Producent zaleca zostawienie błota na włosach przez dziesięć do piętnastu minut, u mnie trwało to ponad dwadzieścia, więc mogę mieć inne efekty, ale te pięć minut raczej nie zdziałało cudów :) Mówiąc już o efektach - nie ma spektakularnych, ale nie spodziewałam się takich po jednym użyciu. Mimo to mam wrażenie, że włosy są nawilżone, miękkie i jakoś tak dziwnie proste same z siebie. Dodatkowo bardzo ładnie odbijają światło i są sypkie.


Tak wyglądają moje włosy dosłownie godzinę po zastosowaniu błota. Myślę, że czasem taka maska może pomóc włosom wrócić do dobrej kondycji, głównie ze względu na obecność olei i witamin. Bardzo podoba mi się efekt jaki zostawia po sobie i pewnie kiedyś jeszcze się na nią skuszę :)

Co o nim myślicie? Tak jak ja pierwszy raz spotkaliście się z błotem do włosów?
Pozdrawiam.

6/01/2014

lakier Catrice no. 46 Berry Potter&Plumbledore

Witajcie,
kolejny raz chcę Wam pokazać dany lakier na paznokciach. Dziś kolej na moją nowość, czyli Catrice Berry Potter&Plumbledore. Bardzo podoba mi sie efekt jaki daje i godna pogratulowania trwałość, zobaczcie sami jak wygląda. Zapraszam :)

śmieszne nazwy górą! :)

Co o nim myślicie? Mnie urzekł :)
Pozdrawiam.