O tym jak duży asortyment posiada rosyjska firma Babuszki Agafii dowiedziałam się podczas Spotkania Blogerów w Katowicach (relacja), które odbyło się w Zielonej Mydlarni. Zapełnione po brzegi naturalnymi kosmetykami półki sklepowe zrobiły na mnie wrażenie. Pośród tych rarytasów znalazłam balsam „aktywator wzrostu włosów”, który wówczas, kiedy postanowiłam zapuszczać włosy, a dodatkowo zmagałam się z wypadaniem, wydał mi się idealny. Po tych paru tygodniach testów jestem gotowa przygotować dla Was recenzję - zapraszam.
Według producenta receptura balsamu opiera się na wyselekcjonowanych ziołach, które pielęgnują nasze osłabione włosy, jednocześnie korzystnie wpływając na skórę głowy. Dodatkowo włosy są wzmocnione, odżywione i pobudzone, dzięki czemu rosną szybciej, a także są wygładzone, zmiękczone oraz łatwiej się je rozczesuje.
Skład: Aqua , Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Pinus Pumilio Leaf Extract ( ekstrakt z syberyjskiej kosodrzewiny ), Organic Hypericum Perforatum Extract ( organiczny ekstrakt z dziurawca ), Potentilla Supina Extract (ekstrakt z pięciornika niskiego ), Arctium Lappa Root Extract (wyciąg z korzenia łopianu ), Eleutherococcus Senticosus Root Extract ( olej eleuterokoka kolczastego), Rosmarinus Officinalis Oil ( olejek z rozmarynu ), Hippophae Rhamnoides Fruit Oil ( olej z ałtajskiego rokitnika ), Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum.
Saszetka, w której znajduje się produkt wydaje mi się bardzo dobrym, choć nieekonomicznym zastosowaniem. Nauczona nakładać dużo odżywki/maski na swoje włosy, również nie oszczędzałam balsamu, przez co po drugim zastosowaniu zaczęłam obawiać się o szybkie zużycie. Później brałam już nieco mniej, a efekty wciąż były takie same - włosy były wyraźnie wygładzone, bardziej sprężyste i optycznie odżywione. Dodatkowo po chyba piątym zastosowaniu zauważyłam minimalne nowe włoski wokół czoła i na karku. Jedynym co nie spodobało mi się w produkcie to efekt jaki pozostaje na włosach kiedy są jeszcze mokre. Wówczas są one tępe w dotyku i bardzo trudno je rozczesać.
Myślę, że równo z końcem saszetki znów wybiorę się do Zielonej Mydlarni, gdzie kupię kilka innych sztuk z tej serii, również to wydanie :)
Co o nim myślicie?
pozdrawiam.
Baby hair to dobro :-) Muszę pamiętać o tym produkcie :-)
OdpowiedzUsuńnigdy za mało baby hair! :)
UsuńDzisiaj się za nią zabieram :-)
OdpowiedzUsuńjest warta uwagi :)
Usuń