11/23/2014

maska ajurwedyjska GĘSTOŚĆ I WZROST WŁOSÓW od Planeta Organica

Producent deklaruje, że ajurwedyjska maska od Planeta Organica zawdzięcza swoją nazwę starożytnej ajurwedyjskiej nauce, w imię czego została stworzona. Po rosyjskie kosmetyki, choć do niedawna były dla mnie kompletną nowością, zauważyłam, że sięgam coraz częściej, a odkąd przeczytałam o nich wiele dobrych słów nie znalazłam najmniejszych przeszkód by ich nie wypróbować. Głównie za sprawą pozytywnej recenzji szamponu z mydłem Aleppo, który wychwalałam parę miesięcy temu, skusiłam się na zakup kolejnego z kosmetyków naszych wschodnich sąsiadów, a po ponad dwu miesięcznym stosowaniu ajurwedyjskiej maski zapraszam na jej recenzję :)


Zacznę od tego, że maska zamknięta jest w 300 mililitrowym opakowaniu, z którego łatwo wydobyć produkt do końca. Szata graficzna produktu, tak jak w przypadku wspomnianego szamponu, wygląda estetycznie i naturalnie. Jedynym minusem może okazać się brak polskich napisów na pudełku, ale każdy ze sklepów, z którego zdarzyło mi się zamawiać zagraniczne kosmetyki nalepia nalepkę z tłumaczeniem na nasz język. 


Głównym atutem maski jest ogromna ilość olejów, czy ekstraktów, a jest ich aż siedem, a w tym: organiczny olej Neem, który pochodzi z drzewa o tej samej nazwie i jest bogaty w witaminę E, ekstrakt z Jagód Acai, organiczny olej z drzewa sandałowego, olej cedrowy, ekstrakt z jałowca oraz ekstrakt z bambusa. Mieszanka tych wszystkich składników ma działanie silnie nawilżające, odżywcze i regenerujące, a dodatkowo stymuluje wzrost włosów, poprawia krążenie krwi i wzmacnia cebulki włosa.  

Skład: Aqua with infusions of Organic Melia Azadirachta Seed Oil ( оrganiczny olej neem ), Hydrocotyle Asiatica Extract ( ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej), Euterpe Oleracea Fruit Extract ( ekstrakt z Jagód Acai), Organic Santalum Album (Sandalwood) Oil ( organiczny olej z drzewa sandałowego ), Cedrus Atlantica Bark Oil (olej cedrowy), Juniperus Communis Fruit Extract ( ekstrakt z jałowca ), Bambusa Vulgaris Leaf/Stem Extract ( ekstrakt z bambusa ); Cetearyl Alcohol, Amodimethicone, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Mica, Titanium Dioxide, Silica, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.

Cena: około 33 PLN (tutaj)


Konsystencja maski przypomina budyń, który jest dość tępy w odczuciu, a przez to maska może być trochę niewydajna. Jej zapach jest dość charakterystyczny, lekko orientalny i dość długo utrzymuje się na włosach. Czytałam opinię, że może to być jednym z jej minusów, jednak mi osobiście on nie przeszkadza, a nawet się podoba. Oprócz tego, produkt zawiera w sobie miliony złotych drobinek, które po spłukaniu w minimalnej ilości zostają na włosach, a mimo to po wysuszeniu połysk jest na nich zauważalny. 


Działanie to coś za co ją uwielbiam, choć tak jak wspomniałam podczas kiedy znajduje sie na włosach są one raczej nie przyjemne w dotyku, natomiast po spłukaniu efekt znika całkowicie. Włosy są miękkie, błyszczące i rozczesują się bez najmniejszych problemów. Zauważyłam, że również po użyciu maski dłużej zachowują świeżość, są wygładzone i jakby prostsze niż zwykle. Obietnice producenta o gęstości, czy wzroście włosów to w moim przypadku gruszki na wierzbie, ale nie oczekiwałam takiego działania, więc nie czuję się zawiedziona, a samą maskę stosowałam raczej by odżywić swoje włosy.

Ajurwedyjską maskę od Planeta Organica zdecydowanie zaliczam do swoich ulubieńców :)

Co o niej myślicie? Jakie jest Wasze doświadczenie związane z kosmetykami tego producenta? 
pozdrawiam.

11/20/2014

WŁOSOMANIACTWO: trudne początki | jak dbać o włosy suche?


Powinnam zacząć od tego jak dokładnie wyglądają i zachowują się moje włosy przez ostatnie kilka miesięcy. Mam wrażenie, że odkąd drastycznie je rozjaśniłam, nałożyłam jaśniejszą, już nie czarną, farbę i zobaczyłam te zniszczenia, które własnoręcznie spowodowałam zaczęła się moja przygoda z włosomaniactwem. Co prawda, zauważyłam w sobie pewne przejawy tego stanu psychicznego - to chyba dobre określenie - jeszcze przed obcięciem włosów, czyli jakieś pół roku temu? Wówczas blogi, w szczególności blog Anwen, pierwszy raz trafił na ekran mojego laptopa, by całkowicie wzorować swoją pielęgnacje na jej radach. Jednak tu zaczęły się schody, a moje suche, zniszczone, męczone codziennym prostowaniem i suszeniem włosy błagały o ścięcie, odżywienie, czy cokolwiek pomocnego. Zorganizowałam wówczas pewną akcję - przestałam prostować włosy. Przyniesione efekty były na tyle zaskakujące, że sięgające połowy pleców włosy postanowiłam ściąć za ramiona, ale nie przestałam ich farbować. Błędne koło jakie fundowałam swoim włosom, skończyło się na wspomnianym rozjaśnianiu i obecnie chemiczne farby zastąpiłam tymi stworzonymi z henny. Obecnie dobrany kolor jest na tyle zbliżony do mojego naturalnego, że opcja niefarbowania włosów podoba mi sie coraz bardziej :) Wracając do pielęgnacji, po tych wszystkich zabiegach moje włosy wyglądają tragicznie, a w ramach rekonstrukcji i odżywienia staram się zapewnić im odpowiednie nawilżenie poprzez maski z keratyną, ziołami, bez SLS czy silikonów; również szampony dobieram ostrożnie by nie obciążać włosów. Całkowicie odstawiłam prostownice i korzystam z niej jedynie na specjalne okazje, wciąż suszę włosy codziennie, bo po prostu nie wyobrażam sobie myć ich każdego wieczora i czekać te parę godzin, by nie położyć sie spać z mokrymi włosami.

_________________________________________________________________________

Przechodząc do drugiej części wpisu po pierwsze chciałbym wytłumaczyć skąd się biorą włosy suche, jak o nie dbać, co warto wiedzieć i jakie tak naprawdę są włosy suche. Zapraszam :)

Jak powstają suche włosy?
Podstawową przyczyną jest oczywiście zniszczenie włosów spowodowane zabiegami chemicznymi (rozjaśnianie, nieodpowiednie farbowanie, trwała), lub fryzjerskimi (prostowanie, kręcenie na lokówce, suszenie gorącym nawiewem). Za zniszczenia może być odpowiedzialna także nieodpowiednia pielęgnacja, czyli na przykład zbyt mocne szampony, brak zabezpieczania, tarcie ręcznikiem podczas wycierania, czy brak odżywiania. Oprócz tego włosy można mieć suche z natury, a dzieje się tak jeżeli skóra głowy nie wytwarza wystarczającej ilości łoju, lub jak w przypadku włosów kręconych nie jest on równomiernie rozprowadzany na całej długości włosa.

Jakie są włosy suche?
Przez ich stan są zdecydowanie bardziej podatne na zniszczenia niż włosy odżywione/normalne. Niezabezpieczona łuska włosa ma tendencję do rozchylania się przez co włos szybko traci swoje nawilżenie, staje się kruchy, łamliwy, a końcówki rozdwajają się. Włosy suche trudno sie rozczesują, brakuje im blasku i elastyczności, a także często mają tendencję do puszenia się. Można zauważyć, że najlepiej wyglądają zaraz po wysuszeniu, a w trakcie dnia tracą nawilżenie, przez co stają się bardziej suche.

Jak dbać o takie włosy?
#1 Przede wszystkim warto zrezygnować z tego co wysusza włosy. Jeżeli włos wciąż będzie prostowany/rozjaśniany/poddawany trwałej nie odzyska dawnego odżywienia, bo działania podjęte w tym celu będą bezsensowne. Z doświadczenia wiem, że ciężko zrezygnować z codziennego prostowania włosów, ale w ramach odmiany można spróbować znaleźć jakieś ciekawe upięcie, które zrekompensuje efekty, a dzięki temu zdecydowanie zaoszczędzić czas i, co najważniejsze, nie niszczyć włosów.

#2 Skutecznym rozwiązaniem jest także podcięcie najbardziej wysuszonej części włosów. Tego niestety nie da się ominąć, ponieważ dostatecznie wysuszony włos sam po pewnym czasie zacznie się kruszyć, dlatego na początek warto się postarać obciąć maksymalnie możliwą długość włosów, a jeżeli nie przeszkadza Wam ich długość można obciąć całą suchą część.

#3 Należy pamiętać by uważać na wysoką temperaturę. Przy tak suchych włosach najlepsze będzie całkowite odstawienie suszarki, prostownicy, czy lokówki. Jeżeli włosy wyschną samodzielnie, lub wysuszycie je zimnym powietrzem będą wyglądać zdecydowanie korzystniej.

#4 Intensywne odżywianie to jeden z najważniejszych punktów dbania o suche włosy. Obowiązkową czynnością po każdym myciu jest oczywiście stosowanie odżywki. Raz, do dwóch razy, w tygodniu warto zastosować maskę, która dogłębnie odżywi włos i pozostawić ją na około 30 minut. Dobrym patentem na szybsze wchłanianie się składników odżywczych jest nałożenie czepka foliowego oraz ręcznika na pokryte maską włosy, a całość można dodatkowo podgrzać suszarką. Warto skupić się także na nawilżaniu włosów (np. miód, aloes, gliceryna, kwas hialuronowy), ponieważ samo zapewnienie im dostatecznej ilość protein nie wystarczy by zredukować suchość. Najlepszą opcją jest zaopatrzenie się w podstawowe półprodukty i samodzielne wzbogacanie sklepowych masek czy odżywek.

#5 Włosomaniaczki powtarzają, że nic tak nie regeneruje włosów jak oleje, więc warto również się w nie zaopatrzyć. Stosowanie olejów jest zależne od naszych upodobań, ale najlepiej nakładać je kiedy tylko jest to możliwe, a na początku nawet przed każdym myciem. Najlepsze będą oleje, które wnikają w głąb włosa (kokos, babassu, palmowy, masło kakaowe, shea czy mango). Dobrą opcją jest także nałożenie zaledwie kropelki oleju po umyciu włosów, by zabezpieczyć końcówki przed rozdwajaniem.

#6 Szarpanie włosów podczas czesania nie sprzyja ich odżywaniu, więc należy pamiętać by obchodzić się z nimi delikatnie. Również nie powinno rozczesywać się mokrych włosów (wyjątek stanowią włosy kręcone).

#7 Większość produktów do stylizacji włosów zawiera alkohol denat, który dodatkowo przesusza włosy, więc stylizacja to kolejny punkt, który warto ograniczyć. Oprócz tego stylizatory często sklejają włosy i później jeszcze trudniej je rozczesać. Zatem dobrym posunięciem jest wiecznie modny warkocz, który nie wymaga specjalistycznych kosmetyków do stylizacji.

To wszystko co udało mi się wymyślić, znaleźć na portalach włosomaniaczek, czy nabyć z własnego doświadczenia. Dodam, że wyjątkowo ważna, i chyba zdecydowanie najważniejsza, jest odpowiednia dieta, a dzięki niej włosy będą rosły zdrowe i piękne :)

Co myślicie o serii? Jakie są wasze doświadczenia?
pozdrawiam.

11/15/2014

OCZYSZCZAJĄCA MASKA SCRUB Z ŻEŃ-SZENIEM od Fitocosmetic

W te jesienne wieczory, kiedy coraz wcześniej jest ciemno na dworze, a i dnie są coraz chłodniejsze, są takie chwile kiedy nakładam sobie jakąkolwiek maseczkę dostępną w domu na twarz i straszę wszystkich wokoło :) Dzisiaj pokaże Wam produkt, którego nie kupiłam sama, a dostałam w  ramach promocji w jednym ze sklepów internetowych, choć mimo to jestem z niego bardzo zadowolona. Oczyszczająca maska scrub z żeń-szeniem od Fitocosmetic ma formę, która mi niekoniecznie odpowiada jednak spisuje się wzorowo - zapraszam!


Według producenta, aby nałożyć maskę należy zmieszać całą jej zawartość, jednak produktu jest na tyle dużo, że wykorzystanie całego opakowania na raz jest okropnym marnotrawstwem, a do pokrycia całej twarzy wystarczą zaledwie dwie łyżeczki proszku w proporcjach 1:1 z wodą - najlepiej przegotowaną lub mineralną/źródlaną. Podejrzewam, że przy takim użytkowaniu dwa/trzy razy w tygodniu zawartość saszetki powinna się skończyć po około 2 miesiącach, ponieważ pojemność to aż 60 gram.

Od producenta: Maska oczyszczająca z ekstraktem z żeń-szenia i złotego korzenia to nowoczesny i naturalny środek do głębokiego oczyszczania skóry. Maska zawiera błękitną glinkę która ma działanie wybielające i oczyszczające. Zawarte w masce drobinki sosnowe delikatnie i skutecznie oczyszczają skórę i stymulują regeneracje komórek. Wyciągi z żeń-szenia i złotego korzenia stymulują metabolizm skóry, zatrzymując proces starzenia. Przy regularnym stosowaniu maski skóra staje się świeża, gładka i promienna. Złoty korzeń niweluje proces tworzenia się zmarszczek, spowodowany utratą naturalnej zdolności wiązania wody w skórze oraz wykazuje silne działanie przeciwzapalne, przeciwalergiczne i uelastyczniające. Żeń-szeń - ma działanie antyoksydacyjne, antycellulitowe, rewitalizujące, regenerujące, poprawiające ukrwienie skóry, ułatwiające jej regenerację.

Skład: Blue Clay, Pine Nut Shell, Panax Ginseng Root Powder, Rhodiola Rosea Root Extract

Cena: około 5 PLN


Maska ma szary kolor. Po zmieszaniu w podanych przeze mnie proporcjach łatwo rozprowadza sie na skórze i jest dość plastyczna, przez co nie potrzeba jej bardzo dużo. Zaraz po posmarowaniu widać, że w tych najcieńszych miejscach produkt jaśnieje, więc z pewnością w etapie końcowym będzie wyglądać tak na całej twarzy. Maska ma prawie niewyczuwalny lekko ziemisty zapach.


Tak jak mówiłam tuż przed spłukaniem (po około czternastu minutach) widać wyraźne ciemniejsze plamy, które świadczą o tym, że w tych miejscach produkt nie zdążył wyschnąć i nie zszarzał. Przechodząc do najważniejszego, podczas noszenia produktu mimika twarzy jest prawie nieosiągalna, a samo uśmiechanie sie jest ogromnym wysiłkiem i nawet lekkim bólem, przez co nie polecam jej osobom o bardzo suchej skórze i tym, którzy nie lubią maksymalnego uczucia ściągnięcia. Maska ma jednak jeden ogromny plus - oczyszcza jak nic innego! Moje doświadczenie z glinkami jest nikłe, a dotąd za każdym razem gdy potrzebowałam czegoś o podobnym działaniu sięgałam po peelingi, jednak w starciu z tym produktem żaden z dotychczas testowanych nie ma szans. Wspomniany w nazwie „scrub” to również niezły cwaniaczek. Podczas zmywania wyczuwalne są na skórze drobinki, które trą o naszą twarz jeszcze skuteczniej usuwając zanieczyszczenia, wiec jak dla mnie pomysł na plus.
 Co ważne, nie zauważyłam podrażnień, pieczenia, czerwonych plam, czy swędzenia, więc osoby, które tak jak ja mają skórę alergiczną na 99 procent nie powinny być zawiedzione :)

Co o niej myślicie? Słyszałyście o tej firmie/ używałyście?
pozdrawiam.

11/13/2014

DZIWADŁO OD L'Oreal, czyli podkład True Match z SPF17 no. N1 Ivory

W akcie desperacji powstaje ten wpis, uwierzcie, ale sama nie wiem co mogę powiedzieć o podkładzie L'Oreal True Match. Mam go już szmat czasu, bo z pewnością ponad pięć miesięcy, i używałam go z dość mizerną częstotliwością. Podkład, według mnie i moich zasobów portfela, pochodzi z wyższej półki cenowej, więc i oczekiwania wobec niego miałam naprawdę wysokie, a przede wszystkim kolor - ten jest dla prawdziwych bladziochów i to z niego jestem zadowolona w stu procentach, choć chyba nie tylko - zapraszam.


Zaczynając od szklanej butelki. Ta jest z pompką co zdecydowanie ułatwia współpracę, ale niestety różnie z nią bywa, ponieważ ma ona swoje dobre i złe dni, i lubi się zacinać, lub zapychać. Dodatkowo o butelkę naprawdę trzeba dbać ze strony higienicznej, gdyż źle wytarty podkład z szyjki lubi osiadać się na plastikowej przykrywce i nieestetycznie wyglądać. Niby nic, a nie zachęca.


Od producenta: Idealne dopasowanie do koloru skóry. Formuła podkładu, wzbogacona o ultra drobne pigmenty, idealnie rozprowadza się na skórze i podkreśla jej naturalny kolor. Perfekcyjny wygląd bez smug, grudek i efektu maski. Składniki formuły dają nawilżenie skóry przez 8 godzin. Świeży wygląd skóry przez cały dzień. 

Skład: brak informacji

Cena: około 50 PLN


Produkt ma wodnistą konsystencję oraz bezzapachową formułę. Aplikowany pędzlem o ściętej powierzchni ma średnie krycie i nie radzi sobie z większymi zmianami trądzikowymi, czy przebarwieniami. Jego lekka formuła utrzymuje się na skórze przez około pół dnia, a po tym czasie twarz wygląda nieświeżo i raczej nieatrakcyjnie.


Nie jestem w stanie powiedzieć o nim nic więcej. Nie lubię go na tyle bym jeszcze kiedykolwiek do niego wróciła, natomiast nasza współpraca była dość owocna, więc też nie zrażam sie do niego w stu procentach. Wydaje mi sie, że na twarzy wygląda dobrze, natomiast z doświadczenia wiem, że bez przypudrowania dobrym pudrem ten podkład po prostu nie ma szans w starciu ze smutną rzeczywistością. Taki jego los.

Co o nim myślicie? Używałyście?
pozdrawiam.

11/11/2014

NOWOŚCI PAŹDZIERNIKA&LISTOPADA

Przygotowując się do tego typu wpisu spodziewałam się całych stosów nowych kosmetyków, które chce Wam pokazać i wbrew moim przekonaniom, okazało się, że jestem ogromnie przewrażliwiona. Jako debiutantka w tego typu wpisach bardzo lubię czytać o nowościach na blogach innych dziewczyn, z przyjemnością je komentuje i szukam czegoś wartego zakupu. W związku z tym pomyślałam o tym by od czasu do czasu wprowadzić coś podobnego u siebie - zapraszam :)


Zacznę od kosmetyków do pielęgnacji włosów. Joanna Balsam do włosów nawilżająco-regenerujący to odpowiedź na moje przesuszone włosy. Stosowałam go już parę miesięcy temu i wiem, ze jego działanie jest kompletnie nieadekwatne do bardzo niskiej ceny. Kolejnym produktem jest odpowiedź na moje problemy z wypadaniem (tutaj). O Seboradin Niger Lotion czytałam na blogu kosmetyko holiczki i to jej, oraz producenta, obietnice o wysypie baby hair skusiły mnie do kupna produktu. Jedynym co obecnie mogę o nim powiedzieć jest to, że okropnie śmierdzi, co niestety nie zachęca. Na spotkaniu w Dąbrowie Górniczej na początku października udało mi się otrzymać próbkę maski L'Biotica Biowax Gold Argan&Złoto o pojemności 125 ml, która ciekawiła mnie od dłuższego czasu. Jeszcze jej nie używałam, więc jedynym co o niej wiem jest to, że pachnie raczej standardowo dla innych masek producenta. Skuszona promocją kupiłam także Ajurwedyjską maskę od Planeta Organica, jako kolejna odpowiedź na zniszczenia, a także 275 mililitrową wersję Kallos Keratin, którą planuję mieszać z różnymi olejami dla jeszcze lepszego efektu.


Odkąd w szafach Essence pojawiła się seria limitowana Hello Autumn nie mogłam nie kupić prześlicznego rozświetlacza w odcieniu 01 Autumn&The City. Produktu użyłam zaledwie kilka razy na kości policzkowe, ale efekt jaki pozostawia nie do końca mi odpowiada (niedługo pojawi się o nim trochę więcej :)). Kolejna promocja, której sie poddałam, pojawiła sie w drogeriach Natura, a wraz z nią kupiłam podkład Rimmel Stay Matte w najjaśniejszym kolorze. Czytałam opinie o nim na różnych stronach internetowych i sama nie wiedziałam co o nim myśleć, jednak wygrała opcja -40% ceny i moja ciekawość. Kolejnym produktem, może nie zbyt kosmetycznym, jest płyn do soczewek B-Lens. Odkąd pozbyłam się okularów kupuję go do każdego opakowania szkieł kontaktowych i jestem z niego bardzo zadowolona - jest niedrogi i skuteczny. O pomadce Golden Rose Velvet Matte dowiedziałam sie od koleżanki, która bardzo ochoczo mi ją polecała. Cena jest przystępna, więc nie musiała mnie długo namawiać. Mały słoiczek u dołu to próbka peelingu cukrowego cytrynowego Fennel, którego jeszcze nie używałam, a u góry znajduje się żel ze świetlikiem i herbatą do powiek i pod oczy od FlosLek - kolejne opakowanie (recenzja).


Lakiery Eveline Color Edition no. 921 i Eveline miniMAX no. 949 kupiłam zaledwie wczoraj na promocji w drogerii Rossmann. Przyznam, że przeraziła mnie ilość ludzi przy jednej szafie, a co dopiero przy ponad pięciu, więc póki co chyba odpuszczę sobie zakupy. O Seche Vite czytałam dosłownie wszędzie, a jako, że skończył sie mój InstaDri od Sally Hansen postanowiłam go wypróbować. Całkowicie inaczej było z lakierem Golden Rose Rich Color no. 30, który kupiłam całkiem przypadkiem, jednak z jego zakupu jestem zadowolona w stu procentach.


Książki to mój dodatek obowiązkowy. Druga od góry to lektura, którą już zaczęłam czytać, natomiast pozostałe trzy czekają na przeczytanie. Jeżeli macie jakieś książki warte przeczytania, koniecznie napiszcie mi w komentarzu, chętnie po nie sięgnę :)

Co myślicie o moich nowościach? Może na czymś straciłam pieniądze, a może wręcz przeciwnie?
pozdrawiam.

11/10/2014

peeling enzymatyczny od Organic Shop mango&morela

Peeling enzymatyczny od Organic Shop kusił zapachem, łatwością aplikacji i obietnicami producenta. Dodatkowo tego typu forma podania to dla mnie kolejny plus, ponieważ jest bezbolesna i przyjemna, a sam zabieg nie kojarzy mi sie z torturami za sprawą sprasowanych orzechów czy innych trących zabójców naskórka. Po cudownym peelingu z Organique, który wychwalałam tutaj, poprzeczka dla jego następców była postawiona naprawdę wysoko. Do czasu - zapraszam.


Kierując się sformułowaniem, że im drożej tym lepiej, myślałam, że nie znajdę tańszego, a równie dobrego peelingu jak ten z Organique. Nic bardziej mylnego! Peeling enzymatyczny od Organic Shop, choć jest o wiele tańszy, okazał sie równie dobry. Wydawałoby sie, że ten produkt nie ma wad, choć to nie prawda. Jego podstawową cechą, która mi się nie podoba, jest zapach. Obietnice o pięknej woni mango i moreli mają się nijak do rzeczywistości, ponieważ, może tylko ja, nie potrafię wyczuć w tym peelingu kompletnie niczego. Dla mnie on po prostu nie ma zapachu.


Opakowanie to sama wygoda. Tubka o pojemności 75 ml o przejrzystej szacie graficznej (na szczęście z tyłu jest nalepka w języku polskim :)) to przyjemna forma zamknięcia produktu. Otwór, z którego wydobywa się peeling jest dość mały, przez co trzeba się troszkę namęczyć zanim odpowiednia ilość kosmetyku wydobędzie się ze środka.


Od producenta: Delikatny peeling doskonale oczyszcza i odnawia skórę twarzy, nasycając ją substancjami odżywczymi. Zmiękcza skórę, czyniąc ją elastyczną i aksamitną. 

Skład: Aqua, Glycolic Acid, Olea Europaea Fruit Oil, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Cetyl Palmitate, Glycerin, Organic Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Prunus Armeniaca (Apricot) Seed Oil, Ethylhexyl Stearate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Sodium Hydroxide, Magnolia Liliflora Flower Extract, Panthenol, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum.

Cena: około 18 PLN


Suma summarum, przechodząc do działania. Jak wspomniałam wcześniej, peeling sprawuje się idealnie. Po jego zastosowaniu skóra jest gładka, odświeżona i, co najważniejsze, dokładnie oczyszczona. Sam efekt utrzymuje się względnie długo, choć to z pewnością zależy od typu cery indywidualnej dla każdego. W trakcie działania peeling lekko twardnieje i zastyga na twarzy, a jednocześnie w nią wnika; pozostawia biały osad. Zmywanie jest przyjemne, a późniejsze efekty cieszą oko :)

Co o nim myślicie? To mój pierwszy kosmetyk od tej marki, a Wasz?
pozdrawiam.

11/06/2014

O TYM, ŻE PAZNOKCIE NATURALNE TEŻ WYGLĄDAJĄ ŁADNIE | odżywka Eveline 8w1

Parę tygodni wstecz żyłam w dość dziwnej mentalności, a mianowicie nie wyobrażałam sobie swoich niepomalowanych paznokci. Aż do >TEGO< konkretnego momentu. Od tamtej pory dokładnie dwa dni temu po raz pierwszy pomalowałam paznokcie i było to dość dziwne uczucie. Po pierwsze świadomość tego, że coś się na nich znajduje była nieco denerwująca, a dodatkowo moje ręce wyglądały jakoś inaczej. Przyznam szczerze, ze kompletnie odzwyczaiłam się od tej różnorodności, a wręcz przeciwnie - niepomalowane paznokcie zaczęły mi się bardzo podobać. Tym co na to wpływa to z pewnością ich długość, która jest taka ze względu na zniszczenia wymienione w powyższym linku. Jednak nie o tym mowa, po tym czasie dostrzegłam w sobie niemałą manię malowania paznokci, teraz mogę sobie śmiało powiedzieć, że była to przesada, i że czasem warto dać paznokciom odpocząć :) 


_____________________________________________________________________

Drugą część wpisu dedykuje odzywce Eveline 8w1, która po raz kolejny uratowała mi tyłek, a właściwie moje paznokcie. Po rozdwajających się, łamiących, popękanych i cienkich-że-ojejku paznokciach pozostały jedynie końcówki, którym nie pozostaje nic innego jak ścięcie. Skłamałabym mówiąc, że według mnie nie jest to najlepsza odżywka na rynku, jednak wiem jak wiele kontrowersji wywołuje i jak mnie samą bolały od niej paznokcie ponad rok temu. Mimo to sięgam po nią przy każdym problemie.


Skład jest wyżej wymienionym źródłem kontrowersji głównie ze względu na obecności formaldehydu, który może spowodować odwrotne skutki do oczekiwanych. Polecam przetestować, jednak w razie złych objawów koniecznie odstawić!

Skład: Butyl Acetate, Ethyl Acetate, Nirtocellulose, Phthalic Anhydride / Trimellitic Anhydride / Glycols Copolymer, Acetyl Tributyl Citrate, Isopropyl Alcohol, Aqua, Fomaldehyde (2%), Acetyl Triethyl Citrate, Stearalkonium Hectorite, Adipic Acid / Fumaric Acid / Phthalic Acid/ Tricyclodecane Dimethanol Copolymer, CI77891, N-Butyl Alcohol, Citric Acid, Diamond Powder.

Często macie niepomalowane paznokcie? Co sądzicie o odżywce od Eveline?
pozdrawiam.

11/01/2014

MÓJ MAKIJAŻ NA HALLOWEEN – PORCELANOWA LALKA

Halloween było zaledwie kilkanaście godzin temu, a z tej okazji chciałbym pokazać Wam jak wyglądał mój makijaż na ten dzień. Jako, że w ciągu minionego tygodnia niejednokrotnie natknęłam sie na pomysły makijażu/przebrania, skorzystałam z jednego z nich, a dokładniej z tego :) Inspiracja lekko przekroczyła moje oczekiwania i, tak jak sądziłam, nie było mi łatwo to odzwierciedlić. Poniżej znajdziecie listę użytych kosmetyków - zapraszam.


TWARZ:
#podkład L'Oreal True Match no. N1 Ivory zmieszany z Rimmel Stay Matte no.100 Ivory
#puder ryżowy Paese (link)
#róż Bell 2Skin Pocket Rouge no.053
#piegi: kredka do brwi Oriflame
#pęknięcia: wodoodporny eyeliner żelowy Rimmel no. 001 Black

OCZY:
#najjaśniejszy cień z paletki Paese Opal no.237 Vanilla Chocolate
#czarny cień KOBO MONO no.128
#brązowy matowy cień INGLOT no.329
#biała kredka INGLOT Soft Precision Eyeliner no.31
#czarna wodoodporna kredka Rimmel Exaggerate no.262 Blackest Black
#tusz do rzęs Eveline Extension Volume 
#sztuczne rzęsy H&M

USTA:
#kredka do ust JOKO Colour Lip Balm no. 02 (link)


A jakie były Wasze przebrania? :)
pozdrawiam.